O awarii w Czarnobylu słyszał prawdopodobnie każdy. Niewielu słyszało jednak o trójce bohaterów, dzięki którym wszyscy obecnie żyjemy.

Szanse na stopienie się rdzenia są jak 1 raz na 10 tysięcy lat. Elektrownie są bezpieczne i niezawodne. Są chronione przed awarią przez trzy systemy bezpieczeństwa

– Witalij Skljarow, minister energii i elektryfikacji Ukrainy, luty 1986 roku.

26 kwietnia 1986 roku w elektrowni jądrowej im. Włodzimierza Ilicza Lenina w Czarnobylu doszło do potężnej awarii. O północy tego dnia nadzór nad reaktorem nr 4 przejęła nocna zmiana. Ludzie ci mieli przeprowadzać test turbogeneratorów, ale nie byli do tego przygotowani. Pół godziny później moc cieplna reaktora spada do 30 MW (test, który mieli przeprowadzać wymagał, aby moc oscylowała wokół 700 MW, warto znamionowa to 3200 MW). Doszło do tego na skutek zatrucia ksenonowego rdzenia. Aby podnieść jego moc załoga usuwa pręty regulacyjne, redukując ich liczbę do 18, zamiast wymaganych 30. Moc reaktora wzrasta do 200 MW i aby zapobiec jego automatycznemu wyłączeniu, załoga blokuje systemu bezpieczeństwa. O godzinie 1.22 w nocy dochodzi do drastycznego spadku reaktywności reaktora. Minutę później personel rozpoczyna test odcięciem zaworów turbin. Dochodzi do niekontrolowanego wzrostu mocy reaktora. Personel próbuje opuścić pręty regulacyjne, jednak to się nie udaje. Zakleszczają się. Dochodzi do gwałtownego wzrostu wytwarzania pary oraz mocy reaktora w efekcie czego do przegrzania paliwa, jego stopienia i wycieku. Kanały ciśnieniowe zostają rozerwane. Pojawiły się reakcje egzotermiczne. O godzinie 1.24 dochodzi do wybuchów, wpierw pary wodnej, a następnie uwolnionego wodoru. Reaktor i część budynku zostaje zniszczona.

Ewakuacja mieszkańców Prypeci rozpoczęła się dopiero 27 kwietnia o godzinie 14. Swoje domy opuściło 50 tysięcy osób. Photo by Wendelin Jacober from Pexels

Kolejne minuty, godziny i dni to festiwal niekompetencji, ukrywania informacji, nieporadności i polityki w najgorszym, socjalistycznym wydaniu. Wynikiem tego są np. śmiertelne konsekwencje dla strażaków, którzy jako pierwsi pojawili się na miejscu akcji ratunkowej, ale także dla samego personelu elektrowni. Niektórzy pracownicy w ciągu zaledwie kilku minut przyjęli śmiertelną dawkę promieniowania.

Najgorsze informacje przychodzą jednak po pięciu dniach akcji, kiedy okazuje się, że większość z 211 prętów kontrolujących pracę rdzenia stopiła się, a potężny żar trawi grubą na metr warstwę betonu, znajdującego się pod reaktorem. Pod betonową płytą znajdowały się z kolei zbiorniki na wodę, która ewentualnie spływała tam z wycieków. Problem w tym, że w wyniku akcji strażaków zbiorniki napełniły się wodą, a to powodowało zagrożenie potężnym wybuchem w momencie przedostania się tam piekielnie gorącej masy. Wybuchem, który wyrzuci w powietrze ogromne masy skażonej pary wodnej i promieniowania. Wybuchem, którego siła wyliczona została na 2 do 4 Mt (megaton). Wybuchem, który zniszczyłby wszystko w promieniu 30 km, w tym trzy pozostałe w Czarnobylu reaktory. W praktyce oznaczało by to śmierć dziesiątek milionów ludzi i potężne zdrowotne konsekwencje dla kolejnych dziesiątek milionów, zamieszkujących naszą część Europy. Tak strate te szacowano w 1986 roku, prawdopodobnie nie byłyby one aż tak drastyczne, co jednak w żaden sposób nie umniejsza bohaterstwa wymieonych w tym tekście osób.

Aleksiej Ananenko, Walerij Biezpałow, Borys Baranow

Jedynym rozwiązaniem było więc opróżnienie zbiorników znajdujących się pod reaktorem. Trzeba to było jednak zrobić ręcznie, a na tym etapie było już jasne, że podejmujący się tego ludzie mogą nie mieć przed sobą wielu chwil życia. Samobójczej misji podjęło się trzech ochotników, inżynierowie Walerij Biezpałow i Aleksiej Ananienko oraz robotnik Boris Baranow.

Nie bez kłopotów dostali się oni do zaworów i swoje zadanie wykonali. Po powrocie na powierzchnię przywitani zostali owacjami.

Ananenko, Biezpałow i Baranow mieli na sobie oczywiście podstawowe środki ochrony. Kadr z serialu Czarnobyl.

Wszyscy trzej uczestnicy akcji mieli umrzeć w ciągu następnego tygodnia. Tak twierdzi kilka rosyjskojęzycznych źródeł. Inna hipoteza mówi jednak, że bohaterowie przeżyli, a przynajmniej jeden z nich, Aleksiej Ananenko, jeszcze w 2016 roku miał rozmawiać poprzez pocztę elektroniczną z Markiem Żelezniakiem, badaczem tego, co wydarzyło się na Ukrainie. Ananenko rzekomo chce jednak nadal pozostać skromnym człowiekiem i nie wracać do przeszłości. Jaka by nie była dalsza historia trójki bohaterów faktem jest, i co do tego źródła są zgodne, że w 1986 roku zeszli oni, narażając się na poważne niebezpieczeństwo, pod reaktor w Czarnobylu i zwolnili zawory rutając tym samym sytuację, i, być może, miliony istnień ludzkich. W tym moje i twoje.

Australijska grupa We Lost the Sea? w 2015 roku, na swoim trzecim albumie zawarła klimatyczny utwór Bogatyri, który także jest hołdem oddanym trzem opisywanym wyżej bohaterom.