Joker po premierze zebrał znakomite recenzje. Kto nie mógł do tej pory zapoznać się z obrazem w reżyserii Todda Phillipsa może to zrobić teraz. Joker dostepny jest już na Netflixie.
Taki Joker jest w każdym z nas, mówił w swojej recenzji Tomasz Raczek. Odrzucony przez społeczeństwo, sponiewierany, bez perspektyw i z bagażem straszliwych przeżyć Arthur Fleck staje się ostatecznie psychopatą żądnym zemsty na wszystkich, którzy go ignorowali, obrażali i wytykali palcami. W brutalnych morderstwach odnajduje wreszcie siebie, odnajduje w swoich bestialskich czynach sens swojego życia. Przeistoczywszy się w Jokera staje się pewny siebie, wyprostowany, z głową podniesioną do góry. Kiedy jest Jokerem jego ruchy są skoordynowane i nieprzypadkowe. W takim wcieleniu staje się symbolem krwawego buntu zwykłych obywateli przeciwko elitom.
Czy postać taka jak Joker jest łatwa dla aktora do zagrania? Po takich kreacjach jak te Jacka Nicholsona i Heatha Ledgera, wydaje się, że tak. Obie, choć różne od siebie, z pewnością przeszły już do historii kina i wydawać by się mogło, że tak charakterystyczna postać jest dla aktora łatwa do sportretowania i że, w zasadzie, nic więcej nie można z nią zrobić. Joaquin Phoenix pokazuje nam, że Joker może być jeszcze lepszy. Po obejrzeniu zwiastuna gdybałem, że Phoenix może być jak dotąd najlepszym Jokerem jakiego poznaliśmy w filmach z szerokiego uniwersum Batmana. Teraz już wiem, że tak w istocie jest. Joker Nicholsona i Ledgera był brutalny, był mordercą i socjopatą. Phoenix wprowadza tę postać jednak na zupełnie nowy poziom, nadaje mu jeszcze większej głębi, pokazuje co go trapi i w jaki sposób, ostatecznie, sobie z tym radzi. A kiedy odnajduje sam siebie przeraża widza, jak żaden inny Joker w przeszłości. Kiedy film zmierza ku końcowi zastanawiamy się, wiedząc doskonale, że to fikcja, czy to nie mogło by się wydarzyć naprawdę i czy psychopatyczny morderca mógłby stać się obiektem kultu i bohaterem tłumu. Bo, znowu Tomasz Raczek, Joker jest w każdym z nas. Czasem malutki, schowany, a czasem już rozwinięty i tańczący. A kiedy Joker tańczy jest źle.
Joker Todda Phillipsa to także poniekąd kolejny raz opowiedziana historia o powstaniu Batmana. Oficjalnie film ten nie należy jednak do uniwersum DC, Batman w tym filmie nie pojawia się ani razu. Historia młodego Bruce’a Wayne’a i morderstwa jego rodziców tym razem opowiedziana jest z zupełnie innej strony. Ojciec Bruce’a, Thomas Wayne (w tej roli Brett Cullen), nie jest, jak dotychczas, szlachetnym biznesmenem, filantropem, któremu na sercu leży jedynie dobro Gotham City. Wayne w Jokerze to bezwzględny biznesmen, polityk, twardy i gardzący tym, którym się nie udało. Uważa ich za trutni, za nieudaczników, czuje nad nimi wyższość i wcale tego nie ukrywa. Jego postawa w finale powoduje to, że młody Bruce traci rodziców, zyskując w tym samym momencie swojego głównego i największego rywala. To Joker stworzył Batmana, ale to Thomas Wayne stworzył w pewnym sensie Jokera, przynajmniej w obrazie w reżyserii Todda Phillipsa.
Joker to także fantastyczne zdjęcia autorstwa Lawrence’a Shera. Ponury świat, smutne kolory i zbliżenia twarzy Phoenixa powodują, że siedząc w kinie niemal czujemy smród miasta i ból głównego bohatera. W ponurym Gotham City nikogo on jednak nie obchodzi. Grozie filmowi dodaje także fantastyczna muzyka Hildur Guðnadóttiry. Islandzka kompozytorka za muzykę do tego filmu dostała Oscara. Gotham ponownie straciło swoją drogę. Joker nadał jednak temu miastu zupełnie nową. Zdecydowanie Joker to najlepszy film, jaki oglądałem w 2019 roku. Joaquin Phoenix za rolę Arthura Flecka w 2020 roku również otrzymał Oscara.
Joker dostępny jest już na Netflixie.
{loadmoduleid 1123}
Zobacz więcej