Do gry w sprawie sprzedaży TikToka wchodzi wielki brat.

Saga o TikToku trwa już tygodniami. Zaczęło się od oskarżeń w stronę chińskiej aplikacji oraz spółki matki ByteDance dotyczące prywatności danych użytkowników korzystających z jej usług. TikTok w toku dyskusji publicznej na temat bezpieczeństwa został zablokowany na terenie Indii, a Donald Trump do tej chwili wydał już kilka dekretów, które najpierw zabraniały amerykańskim firmom współpracy z ByteDance, a następnie odwrócenia procesu sprzedaży amerykańskiej aplikacji Musical.ly do której doszło w 2017 roku. Dla ByteDance była to baza do osiagnięcia przez TikTok dzisiejszej, silnej pozycji na rynku aplikacji mobilnych na całym świecie. Trump swoją decyzję argumentował, tak samo jak do tej pory, bezpieczeństwem narodowym. ByteDance, według nowego dekretu, miało 90 dni na odsprzedaż wszystkich zasobów podjętych od Musical.ly, które umożliwiły funkcjonowanie TikToka na terenie Stanów Zjednoczonych. W kolejce po TikToka ustawiały się Microsoft, Twitter, Wallmart i Oracle, a termin mijał w połowie września. W tak zwanym międzyczasie z funkcji CEO TikToka zrezygnował Kevin Mayer, który, mówiąc krótko, stwierdził, że nie pisał się na takie zamieszanie.

Wchodzi chiński rząd

Reuters tymczasem napisał dwa dni temu, że chiński rząd nie chce pozwolić na siłowe przejęcie TikToka przez firmę amerykańską i skłania się bardziej ku temu, aby aplikacja przestała w ogóle funkcjonować w Stanach Zjednoczonych, niż ma funkcjonować z nowym, amerykańskim właścicielem. Rzecznik prasowy ByteDance zaprzecza, że dochodzi do jakichkolwiek nacisków. Jednak nowelizacja chińskiego prawa może spowodować uniemożliwienie sprzedaży technologii opartych o AI, a na takich bazuje również TikTok, o czym czytamy w artykule Reutersa.