The Flash w weekend otwarcia zanotował bardzo słaby wynik, choć recenzje filmu nie są najgorsze.

Widzowie nie zdecydowali się tłumnie pójść w weekend otwarcia do kin na najnowszą brodukcję Warnera osadzoną w świecie DC Comics. The Flash, pomimo niezłych recenzji, zanotował fatalny wręcz start, zarabiając jedynie 55 milionów dolarów w Stanach Zjednoczonych. Łącząc wszystkie rynki wynik wygląda lepiej, ale wciąż nie imponująco, to 139 milionów dolarów.

Lepszy w wyścigu o kasę od Flasha był nawet w chwili premiery przeciętny Black Adam, który w weekend otwarcia zarobił więcej od opowieści o superszybkiem człowieku o 12 milionów dolarów. Produkcja filmu pod kierownictwem Andy’ego Maschiettiego pochłonęła 200 milionów dolarów, ale biorąc pod uwagę nakłady marketingowe Flash musiałby zarobić ponad 550 milionów dolarów, aby zwróciły się jedynie koszty. Wyglada na to, że po ogłoszeniu startu nowego DC Universe ludzie nie są już zainteresowani niedobitkami w postaci Flasha, czy Aquamana, którego druga część ma mieć premierę tuż przed świętami Bożego Narodzenia (według doniesień, póki co, film jest tragiczny). W tym przypadku nie pomogła nawet nostalgia w postaci Batmana w wykonaniu Michaela Keatona.

Tymczasem Flash to film dobry, ale nie rewelacyjny. Ma swoje dłużyzny i momenty wtf, widzowie narzekają również na jakość efektów generowanych komputerowo w niektórych scenach, ale, jak wyjaśniają twórcy, “tak miało i być i nie zrozumieliście estetyki”. W moim prywatnym rankingu filmowym Flash z pewnością nie zajmie czołowych miejsc, ale zyskuje ocenę 7/10, głównie z uwagi na dobrze wykreowaną przez Millera postać, a także wspomnianą nostalgię. Tak, ja dałem się na nią nabrać.

{loadmoduleid 1123}