Ministerstwo Cyfryzacji wciąż promuje aplikację ProteGO Safe, twierdzi, że ta działa i podaje liczby.
Aplikacja do śledzenia zachorowań na koronawirusa ProteGO Safe od samego początku nie ma łatwo. Pojawiła się po raz pierwszy już pod koniec kwietnia tego roku i niemal od razu zaczęły się kontrowersje związane z bezpieczeństwem danych wysyłanych przez jej użytkowników, programista przy niej pracujący odradzał jej instalowanie, dochodziły słuchy o źle dobranej technologii, o brak wglądu do kodu źródłowego, a potem wymyślono, że osoby z zainstalowaną aplikacją będą mieć przywileje w niektórych sklepach. Z tego ostatniego pomysłu szybko się wycofano, większość innych błędów także poprawiono. Ministerstwo Cyfryzacji ostatecznie ograniczyło czas przechowywania danych, dane przechowywane są lokalnie na urządzeniu użytkownika, kwestie anonimizacji, szyfrowania i bezpieczeństwa danych również zostały spełnione. Summa summarum aplikacja spełniła wymagania co do prywatności, ale wciąż nie działa, choć Ministerstwo twierdzi, że…
Aplikacja działa
To, czego tego rodzaju aplikacja potrzebuje, żeby spełniać swoje zadanie są dane. Dane od użytkowników. Pełna wersja ProteGO Safe ruszyła 6 czerwca. Pod zacytowanym wyżej postem Ministerstwo Cyfryzacji stwierdziło, że aplikację pobrało już ponad 500 tysięcy osób na urządzenia z systemami Android oraz iOS. Statystyki w Google Play mówią, że ProteGO Safe pobrano ponad 100 tysięcy razy, a więc wnioskuję, że reszta to pobrania na urządzenia Apple, choć AppStore nie podaje takich statystyk dla pojedynczych aplikacji. Ministerstwo Cyfryzacji opiera więc twierdzenie o tym, że aplikacja działa na ewentualnych danych od 1,3 procenta społeczności Polski (obecnie ok. 38 mln ludzi). Żeby tego typu aplikacja działała musiałoby ją pobrać, według szacunków Sylwii Czubkowskiej ze Spider’s Web, 60 procent społeczeństwa, czyli około 20 milionów ludzi.
Pobrania to jedno, a faktyczne używanie aplikacji to zupełnie co innego. Aplikacja działa, wciąż powtarza Ministerstwo Cyfryzacji, bo są osoby, które wpisują swój PiN po otrzymaniu informacji o pozytywnym wyniku swojego testu na obecność koronawirusa. Informacje o rzeczywistej liczbie przesłanych TEK (Temporary Exposure Keys) można znaleźć tutaj. Teoretycznie rzecz biorąc liczba zatwierdzonych TEK w danym dniu powinna odpowiadać ilości użytkowników, którzy używają aplikacji i w teście otrzymały wynik pozytywny. W ostatnich zarejestrowanych czterech dniach, od 7 do 10 sierpnia, w systemie widniał jeden klucz. Od trzech dni pola te nie zostały wypełnione, a więc nie odnotowano zarejestrowanego klucza, co oznacza, że żaden z użytkowników nie wprowadził do aplikacji danych. A więc nie tylko prawie nikt nie używa aplikacji, ale nawet po uruchomieniu aplikacji i wysłaniu identyfikatora nikt nie kontynuuje tej czynności przez kolejne 14 dni. Od momentu, kiedy aplikacja działa, nazwijmy to, pełną parą, największa ilość kluczy, którą zarejestrowano to sześć. Liczba obecnie wykrywanych przypadków w ciągu 24 godzin waha się od 600 do nawet ponad 800.
[aktualizacja] Od 7 do 10 sierpnia w statystykach widnieją obecnie dwa klucze, w chwili pisania tekstu klucz był jeden. W dniach 11 – 13 sierpnia aktualnie w statystykach widnieje jeden klucz.
Aplikacja nie działa
Aplikacja więc nie działa, bo brakuje jej danych od użytkowników. I nawet gdyby wszyscy którzy do tej pory ją pobrali nagle gremialnie zaczęli jej używać, to i tak nie spełni ona swojej roli. O pobraniu jej przez 20 milionów Polaków nie mamy nawet co marzyć. Co jest więc przyczyną, że nie chcemy używać narzędzia, które teoretycznie, może pomóc w walce z zagrożeniem, jakim niewątpliwie jest koronawirus? Z moich obserwacji, które zresztą podziela również wspomniana już autorka w swoim tekście, jest zaufanie. Nikt nie wierzy już, że aplikacja nie służy do zbierania jakichkolwiek danych i śledzenia użytkowników, pomimo tego, że zewnętrzny audyt nie stwierdził żadnych podatności high czy critical, to zaufanie Internetu do Ministerstwa Cyfryzacji zostało trwale nadszarpnięte.
U podstaw braku zainteresowania ProteGO Safe może leżeć również niezrozumienie mechanizmu jej działania. Z dostępnych danych wywnioskować można bowiem, że jeśli w ogóle ktoś się nią zainteresował to robił to po otrzymaniu pozytywnego wyniku testu. Mimo tego, że to za późno, bo aplikacja służy do monitorowania kontaktów, a po zainstalowaniu i wprowadzeniu PiNu użytkownik pozostaje na przymusowej izolacji, to wprowadzenie tej informacji w zasadzie kończyło jego przygodę z ProteGO.
Na koniec i niejako na usprawiedliwienie ProteGO Safe powiedzieć można, że siostrzane aplikacje w innych krajach nie radzą sobie jakoś szczególnie lepiej. Dane można porównywać w tabelach tutaj. Najwięcej danych agreguje aplikacja niemiecka, ale wciąż jest to dalekie od ideału.
Aplikacja ProteGo stworzona została mała polska firma informatyczna. Koszt projektu to blisko 2 miliony złotych.
Zobacz więcej