To nie będzie recenzja. Zbyt krótko na razie obcowałem z grą, aby ją oceniać.

Cyberpunk 2077 w końcu jest. Sieć zalała fala gameplay’ów, recenzji i oczywiście narzekań. Na wstępie warto jednak wspomnieć, że CD Projekt ujawnił, że w przedsprzedaży sprzedało się, do dnia 9 grudnia, osiem milionów sztuk gry. To już ogromny sukces i życzymy oczywiście o wiele więcej. Cyberpunk pobił również dziś rekord Steama, który należał poprzednio do Fallouta 4. W jednym momencie w najnowsze dzieło CD Projekt Red grało ponad milion osób, dokładnie 1003264. Statystyka i rekord dotyczy gier jednoosobowych (single player). 

Osobiście do ogrania wybrałem wersję dla Xboxa One S. Gra w standardowej cenie kosztuje 269 złotych za które dostajemy dwie płyty, kilka pocztówek z Night City, naklejki, pełną mapę miasta, instrukcję i ulotki. Naprawdę fajna sprawa. Po włożeniu pierwszej płyty do napędu czeka nas ponad 50 gigabajtowa instalacja na dysku, a następnie aktualizacja, która ważyła ponad 43 gigabajty. Zanim więc w ogóle zaczniecie musicie uzbroić się w cierpliwość. Kiedy już przejdziecie przez instalacje i aktualizacje możecie zacząć grę. Szczerze powiedziawszy interfejs Cyberpunka 2077 nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Jest dziwny, a grafika w momencie tworzenia postaci wydała mi się wręcz fatalna. Pamiętam, kiedy pierwszy raz włączyłem Wiedźmina 3 (a działo się to dopiero w tym roku!) i jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie oprawa graficzna tej gry. Swoją postać stworzyć możecie w naprawdę dowolnej konfiguracji, i tak, wybrać możecie nawet kolor zębów i długość paznokci. Ból głowy zaczął się jednak chwilę później, w momencie rozpoczęcia rozgrywki.

Gra w pierwszym momencie chodzi fatalnie. Dosłownie. Znowu będę porównywał swoje absolutnie subiektywne wrażenia z Cyberpunka i Wiedźmina 3 i w przypadku białego wilka takiego wrażenia nie miałem. Chwilę po uruchomieniu gry byłem mocno rozczarowany. Wyłączyłem wszystkie możliwe do wyłączenia efekty i nie mam pojęcia czy w czymś to pomogło, ale moim zdaniem, gra zaczęła wyglądać i zachowywać się lepiej. Nie miałem wystarczającej ilości czasu, żeby głębiej te dwie wersje ustawień skonfrontować ze sobą, i być może robię z siebie w tej chwili kompletnego durnia, ale takie właśnie były moje odczucia. Po kilku minutach spędzonych w grze pierwsze (bądźmy szczerzy) złe wrażenie mija, bo zagłębiamy się po prostu w przygotowanym dla nas świecie i pochłaniać zaczyna nas opowiadana na ekranie historia, ale są momenty w których można się po prostu nieźle wkurzyć. Mam wielką nadzieję, że być może kolejne aktualizacje nieco poprawią ten stan rzeczy.

W tym momencie nie jestem w stanie napisać więcej, inne obowiązki nie pozwoliły mi pograć dziś tyle, ile chciałbym. Grę z pewnością będę kontynuował, a swoje wrażenia opisywał w kolejnych wpisach. Mam jednak sam do siebie małą uwagę: trzeba było kupić Series X, samuraju…