Cena akcji Netflixa od kwietnia spadła o kolejne 75 procent. CEO spółki mówi o przerażającej sytuacji.

Kiedy pandemia ogarnęła świat wydawało się, że serwisy takie jak Netflix, wchodzą w złotą erę. Przez chwilę nawet tak było. Cena akcji amerykańskiego serwisu SVOD poszybowała aż do rekordowych 690 dolarów, by jednak potem rekordowo spaść. Sam Netflix zaliczył również w ostatnim czasie, po raz pierwszy od wielu lat, spory spadek ilości subskrybentów, za co oczywiście szefowie spółki winią użytkowników i ich nawyk dzielenia się kontem. Coś, z czym Netflix zupełnie nie miał problemu, kiedy słupki rosły.

Obecnie jednak, przy tak wielkim spadku cen akcji, od kwietnia to kolejne 75 procent, w gigancie z Los Gatos gorączkowo szuka się rozwiązania. Obecnie cena akcji Netflixa doszła do poziomu 195 dolarów, co CEO spółki nazywa rozczarowującym i przerażającym.

Podjęliśmy decyzje, które były najlepsze na tamten moment. Nie zawsze idzie dobrze, ale musimy przetrwać burzę, a sposób w jaki sposób to zrobimy, zdefiniuje nas. A burza zdecydowanie nadchodzi, powiedział Ted Sarandos na łamach New York Timesa.

Odpływ klientów do takich alternatyw jak HBO Max czy Disney Plus to nie jedyny problem Netflixa. Serwis dotykają również kontrowersje związane z tym, co oferuje on swoim klientom. W ostatnim czasie sporo szumu narobił kabaretowy The Closer z Dave’em Chappelle, który w swoich monologach żartował, między innymi, z osób transpłciowych. A jak wiadomo w dzisiejszych czasach niewiele potrzeba, aby na tym polu wywołać (nomen omen) burzę, która jednak nie odniesie się do zasady nieważne co mówią, byle mówili. 

W amerykańskiej kulturze bardzo mocny nacisk kładziemy na wolność wypowiedzi. Nasze programy powstają dla różnych ludzi, chcemy robić coś dla każdego, ale nie wszystko będzie dla wszystkich, próbował bronić wypowiedzi Chappelle’a i Gervaisa szef Netflixa.

Bardziej od kontrowersyjnych wypowiedzi klientom serwisu zaczęło doskwierać chyba jednak wtórność produkcji Netflixa i po prostu słaba oferta, pomimo licznych, nowych premier. Klientów przyciąga również świeżość, którą upatrują obecnie, przede wszystkim, w konkurencji w postaci Disneya. Sam Sarandos pozostaje jednak optymistą w kwestii przyszłości i twierdzi, że ostatecznie to i tak Netflix będzie zwycięski.

Jesteśmy 90 lat przed tym, co robi nasza konkurencja. Musimy mieć po prostu lepsze treści od konkurencji. Wydaje się, że sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, ale tak nie jest, kwituje dziwnym stwierdzeniem Sarandos.