Zwykło się mawiać i przyjmować za pewnik, że tylko złe wiadomości się sprzedają. Że krew musi się lać, a czym więcej dramatu w informacji, tym będzie ona popularniejsza. Badania naukowe nad słowem wskazują jednak, że nie jest to tak jednoznaczne.
Nic tak dobrze nie sprzedaje się jak złe wiadomości! Znacie to określenie, prawda?
Media są rozpędzoną maszyną, której chyba nie da się zatrzymać. Są próby robienia dnia dobrych wiadomości, ale media nie są zainteresowane tym, że coś idzie dobrze.
– mówił kilka lat temu medioznawca Wiesław Godzic na łamach Polska The Times. Marc Trussler i Stuart Soroka z McGill University w Kanadzie w swoich badaniach, które przeprowadzili jednak wykorzystując pewnego rodzaju oszustwo, stwierdzili, że osoby zainteresowane bieżącymi wydarzeniami otaczającego ich świata wybierają częściej te nacechowane negatywnie – zapytani następnie wprost, jakie wolą informacje w mediach odpowiadali, niejako sobie przecząc, że te z rodzaju pozytywnych. Trussler i Soroka nazwali swoje obserwacje negativity bias, czyli skłonnością do zapoznawania się i zapamiętywania negatywnych informacji. Badacze wysnuli jednak jeszcze jeden wniosek. Ludzie większą uwagę skupiają na złych wiadomościach, ponieważ odbierają świat (i przy okazji siebie samych), jako lepszy, niż jest w rzeczywistości. Wydaje się nam więc, że świat oraz ludzie wokół są dobrzy, a natrafiając na negatywne informacje jesteśmy niejako nimi podświadomie zdziwieni, dlatego też przykuwają one naszą uwagę.
Badania Marca Trusslera i Stuarta Soroka odbywały się pod nazwą A study of eye tracking na McGill University w Kanadzie. Ochotnicy biorący w nich udział zostali poproszeni o przeczytanie jakiejkolwiek informacji politycznej ze strony internetowej. Zostali jednak poinformowani, że nie ma to wpływu na badanie, a służy jedynie celom kalibracji urządzeń badawczych. Następnie zostali poproszeni o obejrzenie krótkiego materiału wideo, który w ich mniemaniu miał być samym badaniem, ale dla faktycznego badania nie miał żadnego znaczenia. Na koniec biorący udział zostali przepytani o to, jakie wolą czytać informacji – dobre, czy złe.
Złe informacje czytamy, a dzielimy się tymi dobrymi?
Do zupełnie innych wniosków doszli z kolei uczeni Wharton School, Jonah Berger i Katherine L. Milkman. Wzięli oni pod lupę artykuły z internetowego wydania New York Timesa z ostatnich trzech miesięcy oraz metodologią analizy emocjonalnej wyznaczyli ich nastrój. Następnie zestawiali ze sobą dwa artykuły, o wydźwięku pozytywnym i negatywnym, które ukazały się w podobnym miejscu na stronie i czasie, a następnie sprawdzili które z nich czytelnicy częściej rozsyłali pocztą elektroniczną do swoich znajomych (korzystając z autorskiej analizy danych z Google Trends). Wniosek jaki wysnuli koliduje z wcześniejszą konstatacją, że ludzie częściej wybierają treści przepełnione złem i przemocą. Im bardziej pozytywny emocjonalnie jest tekst, tym większe prawdopodobieństwo, że stanie się popularny, podsumowują w swoim badaniu Berger i Milkman.
Wygląda więc na to, że jako czytelnicy częściej naszą uwagę zwracają treści szokujące i negatywne, ale kiedy mamy z kimś podzielić się jakąś informacją, wtedy sięgamy do tych o zabarwieniu pozytywnym.
A Ty, jakie wolisz informacje w czasach cywilizacji informacyjnej?
Zobacz więcej