Google może wycofać swoją wyszukiwarkę z Australii. Nie reafujemy na podróżki, mówi premier tego kraju. O co chodzi?

Australijski rząd od jakiegoś czasu naciska na Google, aby firma płaciła lokalnym mediom za umieszczanie ich treści w wynikach wyszukiwania. Google twierdzi, że to niewykonalne i grozi nawet, że wyszukiwarka może zniknąć z internetowego ekosystemu Australii. Nie reagujemy na groźby, odpowiedział premier Scott Morrison. Mel Silva, dyrektor Google Australia, powiedział, że firma szuka sposobu, aby twórcy treści byli wynagradzani, ale zaproponowana przez rząd Australii forma jest nie do przyjęcia. Wyszukiwarki są niezwykle potrzebne społeczeństwu i ekonomii, ale Google wykorzystuje swoją przewagę i unika odpowiedzialności, a to nie tak powinno działać – powiedział z kolei Chris Cooper, szef organizacji Reset, czuwającej nad społeczną odpowiedzialnością big techów.

Z całego zamieszania najbardziej cieszy się Microsoft, który zadeklarował już gotowość do zastąpienia Google swoim Bingiem na rynku australijskim. Spotkanie z premierem zaproponował już prezes Microsoftu i odbyło się ono w przyjaznej atmosferze. Obecnie na rynku wyszukiwarek w Australii Bing posiada ok. 3,6 procenta rynku przy miażdżącej przewadze Google wyjnoszącej ponad 94 procent.