15 października Venom 2 wreszcie wszedł do polskich kin. Po trzech latach od premiery pierwszej części na ekranach śledzić możemy kontynuację relacji Eddiego Brocka z kosmicznym symbiantem.

Uwaga, Drogi Czytelniku, jeśli jeszcze nie oglądałeś filmu, a zależy Ci na zachowaniu przed seasnem czystej głowy, to nie kontynuuj czytania tego tekstu, ponieważ może zawierać opisy zdradzające fabułę i opisy pewnych kluczowych sceny i rozwiązań zastosowanych w filmie.

Druga część filmowego Venoma, o podtytule Let there be Carnage, rzuca nas do akcji dokładnie w tym miejscu w którym zostaliśmy pozostawieniu po zakończeniu pierwszej. W filmie widzimy relację Brocka i Venoma w której doszli do pewnego, swoistego, porozumienia. Wyznaczono zasady i granice, dlatego też żyjący w ciele głównego bohatera symbiont nie pożera już ludzi na lewo i prawo, a swój apetyt stara się zaspokoić za pomocą kurczaków i czekolady. Relację Eddiego, jako hosta, i Venoma, ich szorstką przyjaźń, czy nawet swego rodzaju miłość, mamy szansę śledzić przez cały film, co powoduje, że czasem mamy wrażenie obcowania ze swoistego rodzaju pokręconym romansem. I jak w dobrym romansie jest moment na mocną kłótnię, połaczoną z niszczeniem rzeczy należących do drugiej strony, a nawet na chwilowe rozstanie, które ma uświadomić partnerom, że osobno nie są w stanie normalnie funkcjonować. 

Oczywiście oprócz nakreślania relacji łączących Venoma z Brockiem mamy jeszcze główną oś fabularną filmu. Tutaj poznajemy Cletusa Kasadiego, psychopatycznego mordercę, który pragnie, aby jego historia opisana została przez Eddiego Brocka. Scenarzystka i reżyser nie poświęcają jednak zbyt wiele czasu na przedstawienie Brocka w pracy. Wciąż mam więc, jako widz, potężne trudności, żeby uwierzyć, że Hardy w roli Eddiego Brocka jest uznanym i cenionym dziennikarzem. Ze szczątkowych scen wynika jednak, że Brock swoją robotę wykonał dobrze i ciała ofiar Kasadiego zostały odnalezione, a tym samym został on skazany na śmierć.

Jednak w trakcie jednej z wizyt w celi śmierci dochodzi do incydentu w wyniku którego Brock zostaje ugryziony przez Kasadiego, wskutek czego w ciele tego drugiego rozwija się, podobny do Venoma, acz znacznie silniejszy i potężniejszy, symbiont. Historia Kasadiego w filmie również potraktowana została bardzo pobieżnie, jego przeszłość poznajemy wręcz łopatologicznie i nie ma tu czasu na jakąś głebszą analizę, czy pokuszenie się o nakreślenie szerszego kontekstu tej postaci. Film jest skonstruowany tak, że od samego początku, a nawet już po obejrzeniu zwiastuna, wiemy dokładnie co w efekcie się wydarzy. Na żadne niespodzianki nie ma tutaj po prostu miejsca. Andy Serkis w Venomie 2 próbuje również wprowadzić inne postaci znane z komisków, w roli Shriek wystąpiła Naomi Harris, ale jest ona w zasadzie jedynie, choć dobrze sportretowana, to tylko elementem tła.

Venom 2 trwa niewiele ponad 90 minut i to, niestety, odbija się na filmie. Wszystko mamy przedstawione szybko i prosto. Od początku wiemy co się wydarzy, historia jest prosta, żarty (choć w większości dość zabawne) rozłożone są jednak nierównomiernie, a postacie maksymalnie spłycone. Tutaj po prostu nie ma czasu, żeby Carnage mógł być Carnage’em w pełni jego komiksowej roli. Przyznana filmowi kategoria wiekowa od lat 13 również w tym nie pomaga w związku z czym, po seansie, mamy dość spory niedosyt. To, co pozwoli nam jako tako przełknąć drugą odsłonę Venoma i przestawić ocenę z 6 na 7 w 10 stopniowej skali jest scena po napisach, która wprowadza, choć znowu robi to po linii najmniejszego oporu, Venoma wmiejsce mu przynależne, czyli w świat MCU.