Każdy ją ma i o tym jest ten cykl.
Nowy Jork to bardziej bestia niż miasto. Odkryj jego tajemnice przemierzając najmroczniejsze zaułki jako Jack Kelly – były detektyw wrobiony w morderstwo. Zdegradowany i opuszczony przez bliskich, masz ostatnią szansę by odkryć prawdę i posprzątać całe to bagno raz na zawsze. Jest tylko jeden problem… Cóż… w zasadzie to jest ich kilka. Twój nowy szef traktuje Cię jak śmiecia, twoja żona to wysysająca pieniądze pijawka z piekła rodem, a lokalna mafia chce zobaczyć twoją głowę na srebrnej tacy.
Beat Cop z 2017 roku to zabawna przygodówka point and click polskiego studia Pixel Crow z masą humoru, który jednak… nie każdemu musi się spodobać. Gra stylizowana jest na grafikę retro ze świetną muzyką w tle.
Zacząłem grać i zabawa była naprawdę dobra. Beat Cop to historia zdegradowanego policjanta Jacka Kelly’ego, który na nowym miejscu pracy, Komisariacie 69 na Brooklynie, ma jedynie 21 dni na oczyszczenie się z zarzutów o morderstwo i kradzież diamentów wpływowemu senatorowi. Akcja dzieje się w 1986 roku, więc na swoim rewirze spotykamy typowe dla tamtego okresu obrazki. Każdy swój dzień pracy rozpoczynamy od odprawy na której sierżant strofuje załogę i przekazuje zadania na dany dzień. Kelly, oprócz zadań zleconych przez szefostwo, musi mieć oczy i uszy szeroko otwarte, aby zbierać kawałek po kawałku części układanki, które ostatecznie w ostatnim dniu służby doprowadzą go do rozwiązania głównej zagadki w grze. To ważne, gdyż nawet wykonując sumiennie wszystkie zlecone przez kierownictwo zadania w ostatnim dniu służby możecie mieć za mało informacji i gra skończy się np. śmiercią Kelly’ego.
Beat Cop to również skarbnica drobnych smaczków i puszczania oczka do gracza niemal na każdym kroku. Komisariat 69? Wizyta radzieckiego policjanta Ivana Denko? Dla osób które nie kojarzą przypomnę, że to główny motyw filmu Red Heat z Arnoldem Schwarzeneggerem i Jimem Belushi z 1988 roku. Przewidywana na rewirze wizyta Króla Zamundy – Książe w Nowym Jorku także z roku 88. Dla osób spostrzegawczych czekają też np. nazwiska na domofonach wprost z Akademii Policyjnej, czy też znanych pięściarzy sprzed ponad 30 lat.
Reasumując całość po skończonej grze to bawiłem się całkiem dobrze, gra jest zabawna i niezbyt trudna, momentami być może nawet zbyt rubaszna, a i momentami po prostu nudna, kiedy kolejny raz nasz dzień polega na wystawianiu kilkunastu mandatów za parkowanie. Być może nawet taka miała być, robota dzielnicowego do zbyt ekscytujących na pewno nie należy. Czy polecam w nią zagrać? Na pewno tak, chociażby z tego powodu, że jest dziełem polskich twórców. Na Steam możecie ją kupić za 49,90 zł. Jeśli to dla was za dużo to możecie dodać ją do obserwowanych i czekam na jakieś promocje, które z pewnością się jeszcze pojawią.
Zobacz więcej