Nadzorowany przez rząd operator narodowy ma przejąć kontrolę nad internetem i telefonią komórkową, pisze na pierwszej stronie dzisiejsza Gazeta Wyborcza, w tekście Wojciecha Czuchnowskiego pt. Internet pod kontrolą. Niezbyt długi tekst traktuje jednak temat tak powierzchownie i tendencyjnie, że trudno traktować go poważnie.
Ustawa o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa z 2018 roku ma jeszcze w tym roku przejść nowelizację. Projekt jest aktualnie na etapie prac, a jako, że jesteśmy żywo zainteresowani ostatecznym kształtem tych przepisów po zmianach, to zapowiedziany już wczoraj przez Gazetę Wyborczą tekst o przejmowaniu przez rząd kontroli nad Internetem wzbudził nasze zainteresowanie. Było one na tyle duże, że sięgnęliśmy nawet, chyba po raz pierwszy od niemal 20 lat, po papierowe wydanie tej gazety. I w wielkim skrócie stwierdzić możemy już na samym początku, że mamy do czynienia z kapiszonem, zamiast zapowiadanej bomby.
Wiele hałasu o nic
Tekst Wojciecha Czuchnowskiego przypomina trochę dowcip o bigosie na winie, czyli co się nawinie, to do bigosu. Zaczynając jednak od początku, to tekst nie jest zbyt rzetelny, ani nie podejmuje tematu tak, jakbyśmy życzyli sobie po gazecie formatu Wyborczej i jak wyobrażamy sobie dziennikarstwo. Na samym początku autor tekstu informuje, że po wejściu w życie noweli ustawy o KSC dysponowanie częstotliwości operatorom usług telekomunikacyjnych będzie zajmować się powołana przez rząd spółka. Pomijając już fakt, że autor nie wspomina w żadnym miejscu o które częstotliwości ewentualnie chodzi, to mija się z prawdą twierdząc, że zajdzie zmiana w kompetencjach Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Taka w ogóle nie jest w planach. Aktualnie od dłuższego czasu operatorów niepokoi zupełnie inna sprawa. Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji domaga się co prawda wykreślenia z projektu ustawy zapisów o powołaniu spółki #polskie5G, którą autor artykułu w Wyborczej nazywa operatorem narodowym, ale z powodu czysto biznesowego. Nowe przepisy przewidują bowiem zakup częstotliwości w przetargu, a następnie odprowadzanie opłat za ich wykorzystywanie, a do tego pozwolenie na działanie na własnych nadajnikach. Operator Strategicznej Sieci Bezpieczeństwa (w artykule GW nazywany operatorem narodowym), według nowych przepisów, miałby część pasma operatorów wykorzystywać do świadczenia usług niektórym podmiotom administracji publicznej.
Wojciech Czuchnowski w swoim tekście straszy również, bo to zawsze dobry temat do grzania, permenentną inwigilacją. Chodzi tu o fragment w którym pada stwierdzenie, że operator narodowy będzie miał możliwość pełnej kontroli nad tym, jakie dane operatorzy, czyli ich klienci (czyli my wszyscy, przyp. red) przesyłają, a nawet to, gdzie się znajdują. Do tego państwo nie potrzebuje ani nowych przepisów, ani narodowego operatora. Już w tej chwili istnieją przepisy, które nakładają na operatorów obowiązek przechowywania bilingów i udostępniania tego typu danych na praktycznie każdą prośbę służb. I chociaż budzi to od dłuższego już czasu uzasadnione kontrowersje, to jednak nie ma niczego wspólnego z nową ustawą o KSC. Ot, po prostu pasowało do tezy, to do bigosu.
Artykuł wspomina również o pasywności UKE w stosunku do operatorów, którym w najbliższych latach kończą się dzierżawy na częstotliwości. Urząd, zdaniem redaktora GW, ma nie w ogóle nie odpowiadać na nie, co znowu sugeruje, że coś jest na rzeczy. Chodzi tutaj o kończące się w ciągu dwóch lat rezerwacje w pasmie 900, 1800 i 2100 MHz. Tymczasem UKE już odniósł się do tej sprawy informując, że do tej pory wpłynęły do urzędu dwa wnioski – od Play oraz T-Mobile – które rozpatrzone zostaną, zgodnie z przyjętą ścieżką postępowania, jaką nakłada Prawo telekomunikacyjne, w 2022 roku.
Polska, jak Rosja, zbuduje własny Internet, a potem wyśle do Was cyberpolicję
Najzabawniejszym fragmentem tekstu z dzisiejszej Wyborczej jest jednak wzmianka o Rosji i budowanym tam (oraz w innych krajach), tzw. alternatywnym Internecie. Tekst sugeruje, że nowa ustawa o KSC jest tożsama z rosyjskim projektem stworzenia wewnętrznej sieci, która, w przypadku wystąpienia np. konfliktu zbrojnego, umożliwiałaby niezależną od światowej sieci komunikację wewnątrzpaństwową. W Rosji prace nad tego typu projektem mają sięgać już 2010 roku, ale ma to się jednak nijak do nowelizacji ustawy o KSC, gdzie mowa jest o twiorzeniu spółki z dostępem do sieci, a nie całej, alternatywnej sieci. Dla niewtajemniczonego czytelnika może jednak brzmieć złowieszczo, a przecież o to w dzisiejszym dziennikarstwie chodzi.
Swoją drogą, Rosja własny Internet chciała zbudować już w latach 70. Zobacz.
Na koniec jeszcze wtręt o cyberpolicji, czyli planowanym uruchomieniu Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości. Według autora tekstu po uruchomieniu operatora narodowego wszelkie dane od operatorów tam właśnie będą trafiać. Po co? Oczywiście w celu kontroli, ucisku i pozbawienia wolności obywateli. I choć nie jest to napisane wprost, to taki jest wydźwięk tego fragmentu tekstu. Tymczasem powołanie CBZC w ogóle nie ma niczego wspólnego z planowanymi zmianami w zakresie KSC. Łączenie tych dwóch rzeczy, jak nazywa to łagodnie w swoim oświadczeniu pion cyfryzacji w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, jest nieuprawnione.
{loadmoduleid 1123}
Zobacz więcej