Facebook tak zapędził się w swoich standardach społeczności, że zjada swój własny ogon i blokuje treści, które mają merytoryczne i naukowe podstawy, pozostawiając jednocześnie, tuż obok, treści jednoznacznie obraźliwe, dezinformacyjne, a czasem wręcz patologiczne.
Kiedy Facebook całkowicie usunął stronę Konfederacji ciężko było nam się cieszyć. Na swojej stronie Konfederacja wielokrotnie manipulowała treściami, dezinformowała i zamieszczała informacje nieprawdziwe, ale możliwość arbitralnego posługiwania się takim narzędziem przez Facebook nie wróżyło dobrze. O tym, że algorytmy tego serwisu społecznościowego, mające czuwać nad przestrzeganiem legendarnych już standardów społeczności, są – mówiąc delikatnie – mało precyzyjne, wiedzieliśmy od dawna. Już kilka lat temu przekonaliśmy się o tym, kiedy nasza domena, z dnia na dzień, trafiła na czarną listę Facebooka pozbawiając nas możliwości publikowania jakichkolwiek linków. Bez wytłumaczenia, ostrzeżenia, jakiejkolwiek informacji. Po wielu bojach, z rozmową z konsultantem w Portugalii włącznie, udało się restrykcje znieść, ale nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że zablokowanie, zdjęcie jakichś treści, ograniczenia, mogą wrócić na nasze konto ponownie. I ponownie bez możliwości weryfikacji, informacji, czy nawet możliwości tłumaczenia, że nie jesteśmy wielbłądami. Po prostu, nie mamy waszego płaszcza i tyle.
Kilka dni temu Facebook ponownie znalazł na naszej stronie treści, które rzekomo naruszają jego standardy. A jako recydywistom z automatu nałożono na nas kilkudniową blokadę. To, co tym razem Facebook uznał za dezinformację, faktycznie było postem tłumaczącym, że dezinformacja, w tym przypadku dotycząca szczepień, jest niemal tak stara, jak i same szczepienia. Post okraszony był skanem z gazety sprzed niemal stu lat w którym, w krótkiej notce, informowano o karze aresztu dla kobiety, która odmówiła w Warszawie szczepienia swojego dziecka, twierdząc jednocześnie, że szczepienia są wymysłem żydowskim.
Ograniczenie konta, tym razem, zostało nałożone na kilka dni. Oczywiście skorzystaliśmy z jedynej możliwości w takim przypadku, czyli kliknięcia w odnośnik nie zgadzam się z tą decyzją. Dziś rano na Facebooku czekały na nas dwie kolejne wiadomości dotyczące, a jakże, standardów społeczności. Kolejne dwa posty opublikowane na naszym fanpage’u spotkały się z dezaprobatą arbitralnej sztucznej inteligencji Marka Zuckerberga. Jakie tym razem? Otóż facebookowi nie spodobał sie tym razem post dotyczący jednego z odcinków Zero-jedynkowego podcastu. Poniżej cytujemy dokładnie jego wpis.
Pierwszy zero-jedynkowy tydzień w tym roku już jest. Przypominamy w nim ważne daty, premiery pierwszego iPhone’a oraz dzień narodzin bitcoina. Mówimy również o wydarzeniach bieżących, takich jak zapowiedzi Playstation VR 2, odejściu Niemiec od energii jądrowej, Pegasusie w Polsce oraz przesuniętej, po raz siódmy, premierze Morbiusa i odwołaniu stacjonarnych targów E3. Na koniec gorący news o dużym przejęciu w branży gamingowej.
Drugim postem, który znalazł się na celowniku był wpis dotyczący szczepień, dość prowokacyjnie (co przyznajemy) zatytułowany Co cię obchodzi to, czy ja się zaszczepiłem? Artykuł, napisany w porozumieniu z prof. Agnieszką Szuster-Ciesielską, wirusologiem i immunologiem, Katedry Wirusologii i Imunnologii UMCS w Lublinie, konfrontował z rzeczywistością argumenty antyszczepionkowców, jakoby decyzja o zaszczepieniu nie wpływała na nikogo, oprócz ich samych. Ponownie. Automatyczny ban, ograniczenia na konto, cięcie zasięgów i jedyna możliwość nie zgodzenia się z decyzją.
Dziękujemy za przesłanie opinii, a teraz możesz nas cmoknąć. Nie chcemy brzmieć specjalnie górnolotnie, ale tego typu praktyki w sposób realny utrudniają prowadzenie działalności dziennikarskiej, zarejestrowanej i legalnie działającemu tytułowi prasowemu. Większym kuriozum zdaje się być jedynie to, że tuż obok działają setki, jeśli nie tysiące stron i grup, które faktycznie dezinformują w temacie pandemii i szczepień (wszelkie grupy z tytułem odeszli nagle, mające sugerować, że obecnie każda smierć, która przebija się do bańki medialnej jest spowodowana szczepieniami przeciwko Covid-19), a także miliony komentarzy pod każdym postem infomacyjnym dotyczącym pandemii, czy sytuacji politycznej na świecie. Facebook zjada swój własny ogon i jest już gdzieś w okolicach nerek.
Opisywane sytuacje nie dotyczą oczywiście jedynie naszego portalu. W ostatnim czasie Facebook doszukał się naruszenia zasad przez wielu specjalistów i stron zajmujących się cyberbezpieczeństwem za opublikowanie, lub też udostępnienie dalej, prześmiewczego materiału wideo (fragmentu filmu Upadek) na którym Hitler (grany przez Bruno Ganza) dowiaduje się o wynikach redteamingu.
Chyba nie będzie przez miesiąc Rozmowy Kontrolowanej na żywo na FB – zostaje nam tylko YouTube, Twitter, LinkedIn. Chcą nas zagłuszyć! 😀 pic.twitter.com/cBTkQmjlma
— ZaufanaTrzeciaStrona (@Zaufana3Strona) February 2, 2022
I co zrobisz jak nic nie zrobisz
Niestety, w całym absurdzie tej sytuacji, najgorszy jest fakt braku narzędzi, które dawałyby twórcom stron mozliwość jakiejkolwiek, sensownej reakcji na arbitralną decyzję Facebooka. Doszlismy do momentu w którym to ułomny algorytm decyduje o tym jaka treść będzie, a jaka nie będzie widoczna dla kilku miliardów użytkowników serwisu społecznościowego i, jak na razie, częściej są to treści głupie, nieprawdziwe i dezinformujące.
W 2018 roku ówczesne Ministerstwo Cyfryzacji podpisało z Facebookiem porozumienie na mocy którego umożliwa użytkownikom składanie wniosków o ponowne rozpatrzenie decyzji, w ramach których czyjeś treści, strony czy profile zostały wcześniej usunięte lub zablokowane. Ministerstwo chwaliło się wtedy, że to rozwiązanie wspierające wolność słowa i pierwsze tego typu rozwiązanie na świecie. Przyklasnąłem wtedy. By użytkownik mógł skorzystać z takiego punktu, musi spełnić dwa warunki. Po pierwsze, jego usunięte treści, profile czy strony muszą wpasowywać się w jedną z kategorii wymienionych w formularzu opracowanym przez ministerstwo i zatwierdzonym przez Facebooka. Po drugie, użytkownik powinien wcześniej odwołać się bezpośrednio do portalu społecznościowego od decyzji o usunięciu czy zablokowaniu treści, a sam portal odrzucić lub nie odpowiedzieć na wniosek w ciągu 72 godzin.
Już kilka lat temu wydawało nam się, że takie warunki spełniamy, więc się zgłosiliśmy. W tamtej sprawie nigdy nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Podobną ścieżkę wybraliśmy i tym razem. Jaka, i czy w ogóle, nastąpi jakaś reakcja, będziemy was informować.
Zobacz więcej