4 lutego 2004 roku Mark Zuckerberg uruchomił serwis, który nazwał Thefacebook.

Hot or Not

W 2003 roku student Harvardu, Mark Zuckerberg, uruchomił w sieci stronę, którą nazwał Facemash, a która, mówiąc w skrócie, była kopią serwisu Hot or Not w którym użytkownicy z dwóch dostępnych fotografii ludzi wybierają tę, która podoba im się bardziej. Zuckerberg użył jednak zdjęć studentów swojej uczelni, które pobrał z jej wewnętrznej sieci. Facemash okazało się bardzo popularne wśród studentów i już w ciągu pierwszych czterech godzin od opublikowania serwis odwiedziło 450 gości, a przejrzanych i ocenionych zostało 22 tysiące zdjęć. Administracja uniwersytetu po kilku dniach zdjęła jednak stronę z serwerów uczelni, oskarżając jednocześnie Zuckerberga o naruszenie praw autorskich, prywatności i doprowadzenie do wycieku danych. Jak widać szef Facebooka ma to we krwi. Uczelnia wycofała jednak później wszystkie te zarzuty.

Hot or Not działa do dziś. Strona powstała w 2000 roku. Stworzyli ją James Hong i Jim Young.

Terminem face book określa się w Stanach Zjednoczonych papierową księgę ze zdjęciem studenta i podstawowymi informacjami o nim. Harvard w 2003 roku nie dysponował internetową, czy nawet elektroniczną wersją takiego albumu, ale przymierzał się, choć dość topornie, do jego wykonania. Zuckerberg chwalił się nawet na łamach uczelnianej gazety – The Harvard Crimson – że to, co oni planują zrobić i zajmie im zapewne kilka lat, on może zrobić w tydzień. Pomysł ten tak mu się spodobał, że wspólnie z kolegą z uczelni, Eduardo Severinem, zgodzili się zainwestować po tysiąc dolarów w spółkę. 4 lutego 2004 roku Zuckerberg uruchomił pierwszą wersję Thefacebook. Strona działała w domenie thefacebook.com. Severin, swoją drogą, zostanie wmanewrowany później przez Zuckerberga i innych, ważnych ludzi w firmie w niezbyt elegancką zagrywkę, a swoich racji i należnych pieniędzy będzie dochodzić, z powodzeniem, w sądzie (należało by w tym momencie polecić film Social Network, jeśli ktokolwiek jeszcze go nie widział). W tym miejscu należy również wspomnieć, że sześć dni po uruchomieniu Thefacebook bracia Winklevoss, także studenci Harvardu, oskarżyli Zuckerberga o kradzież pomysłu oraz celowe zwodzenie, a w efekcie uruchomienie konkurencyjnego projektu. Winklevossowie pozwali Zuckerberga, a w 2008 roku zawarli z nim ugodę na mocy której otrzymali 1,2 miliona akcji Facebooka. W chwili wejście na giełdę Facebooka warte były one 300 milionów dolarów.

Winklevossowie pieniądze z ugody zainwestowali w giełdę kryptowalut. Dziś są miliarderami

Pierwotnie Thefacebook zarezerwowane było wyłącznie dla studentów Harvardu, których w ciągu miesiąca zarejestrowało się połowę z wszystkich nadal studiujących. W marcu 2004 roku ofertę rejestracji otrzymali także studenci Yale oraz Stanforda i Columbii. Wraz z późniejszą ekspansją rejestrować mogli się już studenci wszystkich uniwersytetów w USA i Kanadzie. W 2005 roku dano taką możliwość także uczniom szkół średnich, a następnie pracownikom firm Apple i Microsoft. Wreszcie, we wrześniu 2006 roku, zdecydowano, że z serwisu może skorzystać każdy, powyżej 13 roku życia.

Wszystkie grzechy Facebooka

W roku 2004 prezesem Facebooka zostaje współzałożyciel Napstera, Sean Parker. Firma przenosi również siedzibę do Kalifornii, do Palo Alto. W firmę inwestuje również Peter Thiel, współzałożyciel serwisu PayPal. W 2005 roku firma postanawia pozbyć się kłopotliwego the z nazwy i zostaje jedynie Facebook. Domenę facebook.com odkupiono od AboutFace Corporation za 200 tysięcy dolarów.

Facebook naruszenie prywatności użytkowników ma w swoim DNA. Zuckerberg tworząc najpierw Facemash, a później Thefacebook posłużył się kradzieżą danych, oszustwami i naruszeniem prywatności. Dlaczego wobec tego miało by być inaczej w kolejnych latach działalności. Już w 2006 roku, czyli po dwóch latach od powstania, Facebook uruchamia News Feed, czyli Wiadomości – to, co widzimy obecnie zaraz po zalogowaniu się. To zebrane posty i reakcje osób oraz marek, których mamy w znajomych i które obserwujemy. Powstanie News Feed wzbudziło wiele protestów, w tamtym czasie Facebook miał 8 milionów użytkowników. Wielu z nich było niezadowolonych, że od tego momentu ich prywatne życie będzie od razu wyświetlane u kogoś tuż po zalogowaniu się. Użytkownicy byli wściekli, wyrażali swoje niezadowolenie i grozili. Wszyscy robili to jednak na… Facebooku. W 2007 roku Facebook ma kolejne problemy. Informacje o tym co i gdzie kupili znajomi zaczęły pojawiać się w Wiadomościach użytkowników. Wielokrotnie bez najmniejszej wiedzy samych zainteresowanych. Po wybuchu małego skandalu związanego z programem Beacon Zuckerberg, a jakże, przeprosił i postanowił dać użytkownikom możliwość wyłączenia tej funkcji. Chcemy po prostu dać użytkownikom możliwość dzielenia się nawet tym, co robią poza Facebookiem – mówił wtedy Zuckerberg. Wszystko dla dobra użytkowników, czegoś nie rozumiecie?

Rok 2011. Po skandalu z programem Beacon Facebook wzbudził zainteresowanie Federalnej Komisji Handlu (FTC). Uzgodniono więc z nią, że firma każdego roku i przez następne 20 lat podda się kontroli FTC, a każde uchybienie w stosunku do prywatności użytkowników skutkować będzie karą w wysokości 16 tysięcy dolarów na dzień. Wtedy odkryto także, że wbrew temu co mówią przedstawiciele Facebooka, firma udostępnia pełne dane użytkowników podmiotom trzecim, nawet, jeśli ci nigdy nie korzystali z usług takiego podmiotu i na to się nie godzili.

W roku 2013 6 milionów użytkowników zostało narażonych na wyciek danych adresów email oraz numerów telefonów, spowodowany błędem wewnątrz oprogramowania Facebooka. Rok później Facebook wpadł na eksperymentowaniu z nastrojami swoich użytkowników, dostarczając im jedynie albo złych, albo dobrych informacji. Badanie miało pokazać jak dobre, albo złe emocje rozprzestrzeniają się w serwisie społecznościowym. Kiedy sprawa wyszła na jaw firma przeprosiła. Facebook obiecał także, że nie będzie już przekazywał tak dużej ilości danych podmiotom trzecim. W 2015 roku firma zredukowała ilość informacji, które mogły z serwisu pobierać inne aplikacje. To, co do tej pory pobrały powinno im wystarczyć. Ludzie powiedzieli – nie ma sprawy.

W 2018 roku, tuż przed wprowadzeniem przepisów RODO w Europie, Facebook uruchamia akcję informacyjną mającą na celu przybliżenie użytkownikom tego, jak mogą dbać o swoje dane z serwisu. Miesiąc później belgijski sąd nakazuje firmie Zuckerberga przestać śledzenia obywateli Belgii i tego, co robią na stronach potencjalnie w ogóle z serwisem niezwiązanych. Facebook pobierał informacje o użytkownikach tych stron poprzez cookies przeglądarek. Dotychczas zebrane dane miały również zostać usunięte. Sąd zagroził karą w wysokości do 100 milionów euro.

Kolejny miesiąc później Facebook musi się ponownie tłumaczyć z potężnej kradzieży danych użytkowników. Chodziło o wyciek danych dotyczących nawet 87 milionów profili w serwisie społecznościowym kierowanym przez Marka Zuckerberga. Firma Cambridge Analytica, główny winowajca, miała później wykorzystywać te dane do manipulacji wyborczych, profilowania internautów pod względem ich preferencji wyborczych, a wszystko to do kupy miał wykorzystywać sztab wyborczy, wtedy kandydata na prezydenta USA, Donalda Trumpa. Wieszczono wtedy wielki eksodus użytkowników z portalu oraz ogromne spadki cen akcji. Co prawda cena akcji, tuż po wyjściu na jaw wspominanej afery, poszybowały w dół, ale na wielkim, niebieskim F nie zrobiło to w dłuższym okresie czasu żadnego wrażenia.

O aferze Cambridge Analytica opowiada dokumentalny film w serwisie Netflix pt. Hakowanie świata

Wrażenia nie zrobiła nawet grzywna w wysokości 5 miliardów dolarów, którą na Facebook nałożyła Federalna Komisja Handlu. Dokładnie na taką, a nawet wyższą, kwotę Facebook przygotowany był już na początku 2019 roku. Firma z Menlo Park bowiem już w pierwszym kwartale ubiegłego roku zabezpieczyła na poczet późniejszej grzywny 3 miliardy dolarów (przy przychodach rzędu 15 miliardów), a przedstawiciele firmy deklarowali już wtedy, że każda kara poniżej 10 miliardów będzie sukcesem firmy.

Facebook dość długo ukrywał to, co mogą wiedzieć o tobie aplikacje i usługi, które na pierwszy rzut oka nie są z serwisem powiązane, a co może i pochodzi z Facebooka. Pod koniec stycznia 2019 roku serwis społecznościowy uruchomił opcję w której użytkownik może prześledzić to, co na jego temat wie Zuckerberg i spółka. Narzędzia  off – facebook activity pozwalają zobaczyć wiele. Oczywiście Facebook nigdzie nie chwali się ich udostępnieniem i przeciętny użytkownik w ogóle nie wie o ich istnieniu. A powinien się zainteresować. Facebook śledzi go bowiem na ok. 30 procentach z wszystkich 10 tysięcy najpopularniejszych na świecie stron i usług. Pobranie wszystkiego tego, co serwis o tobie wie, może być dobrym pomysłem, ale przygotujcie się na niemały szok. Zajrzyjcie tutaj.

W pełnoletniość Facebook wchodzi z bólem głowy. Po raz pierwszy od momentu powstania serwisu, w kwartalnym raporcie, wykazano, że portal opuściło więcej użytkowników, niż się do niego zapisało. Nie takie jak oczekiwano były również przychody z reklam, na co rynek zareagował aż 20 procentowym spadkiem cen akcji giganta, w wyniku którego wyparowało 200 miliardów dolarów. W Facebooka uderza również Apple. Aktualizacja polityki prywatności (Apple’s App Tracking Transparency) użytkowników systemu iOS ma spowodować, że w tym roku od prognozowanych przychodów Facebook musi odjąć ok. 10 miliardów dolarów. W dodatku praktykom serwisu wciąż przyglądają się regulatorzy i raz po raz nakładają na niego wielomilionowe lub wielomiliardowe grzywny.

Reputacja Facebooka w pewnym momencie była tak zła, że Mark Zuckerberg przeprowadził rebranding firmy matki i od paźdizernika ubiegłego roku spółka nosi nazwę Meta. Jak tłumaczył wtedy Zuck, dotychczasowa nazwa, czyli po prostu Facebook, nie odnosiła się już w pełni do działalności firmy, która dawno wyszła poza serwis społecznościowy.

A więc: O czym myślisz?