Są takie tematy, które w normalnych okolicznościach nie pojawiłyby się na Geekwebie. Otaczający nas świat zmienia jednak okoliczności na coraz bardziej absurdalne. Na naszych oczach upadają autorytety, które przez lata uchodziły za nienaruszalne. W obliczu bandyckiej napaści rosji na Ukrainę głowa Kościoła Katolickiego nie potrafi wskazać jednoznacznie agresora, czym, niestety, wpisuje się w schemat pontyfikatów swoich poprzedników z ubiegłego stulecia.
Od pierwszego dnia bandyckiej i pełnoskalowej* napaści rosji na Ukrainę zasiadający na Stolicy Piotrowej papież Franciszek, najpierw milczał, a nastepnie przez wiele miesięcy trwania działań wojennych nie był w stanie jednoznacznie ich zdefiniować oraz wskazać w sposób jasny tego, co jasne jest dla całego świata – kto jest agresorem, a kto ofiarą. Uwagę Franciszka zwróciła dopiero propagandzistka śmierci, Darja Dugina, która zginęła w sierpniu tego roku w zamachu bombowym. Ubolewając nad jej śmiercią Franciszek nazwał ją niewinną ofiarą wojny. Dugina, jako publicystka i komentatorka telewizyjna, otwarcie popierała napaść swojego kraju na Ukrainę oraz, między innymi, kwestionowała, nazywając je inscenizacją Amerykanów, masowe mordy w Buczy. Odwiedzając, dwa miesiące przed swoją śmiercią, gruzy Azowstalu, robiła sobie uśmiechnięte selfie na ruinach tego zakładu. Franciszek nigdy w podobny sposób nie ubolewał nad ginącymi i gwałconymi kobietami i dziećmi w Ukrainie. Niczym niesprowokowaną agresję próbował za to tłumaczyć szczekaniem NATO pod drzwiami rosji.
rosja tak naprawdę napadła na Ukrainę już w roku 2014, w trakcie tzw. aneksji Krymu. W roku 2022 zaatakowała ten kraj w sposób pełnoskalowy.
Franciszek kilkukrotnie zapowiadał również wizytę w stolicy Ukrainy, Kijowie. Ostatecznie wizytę tę odwołał, jako przyczynę podając zalecenia lekarza. Spotkał się za to w 2022 roku, w trakcie trwania VII Kongresu Zwierzchników Światowych i Tradycyjnych Religii w Kazachstanie, z delegacją Patriarchatu Moskiewskiego. Wcześniej, bo w sierpniu tego samego roku, przyjął w Watykanie dygnitarza Cerkwi Moskiewskiej abp. Antonijego, metropolitę wołokołamskiego – numer dwa w rosyjskim Kościele prawosławnym, a z samym Cyrylem, oficjalnie popierającym napaść na sąsiedni kraj, rozmawiał za pomocą Internetu już w marcu. Do osobistego spotkania Franciszka z Patriarchą moskiewskim i całej Rusi w Kazachstanie nie doszło, bo ten ostatni swoją obecność odwołał z uwagi na brak chęci do rozmowy na uboczu. Dla zachowania rzetelności wspomnieć należy, że Franciszek od 24 lutego 2022 roku dwukrotnie rozmawiał również telefonicznie z prezydentem Ukrainy, Wołodymirem Zełenskim.
W swoich przemyśleniach Franciszek wskazywał również, jak mocno dotyka go okrucieństwo wojny.
Ta tocząca się jednak, nie jest winą narodu rosyjskiego, bo ta, zdaniem następcy św. Piotra, nie jest przez niego prowadzona.
To najemnicy, żołnierze, którzy traktuje tę wojnę jako o przygodę. Wolę myśleć o tym w ten sposób, bo mam wielki szacunek do narodu rosyjskiego, do humanizmu. Wystarczy wspomnieć o Dostojewskim, który do dziś nas inspiruje, powiedział Franciszek w trakcie konferencji prasowej na pokładzie samolotu, którym wracał z pielgrzymki do Bahrajnu.
W marcu tego roku Papież po raz kolejny postanowił odnieść się do wojny i, po raz kolejny, zrobił to w swoim stylu. Jego wypowiedź dla szwajcarskiej telewizji RSI ściągnęła na niego krytykę wielu krajów i ich przedstawicieli.
Myślę, że silniejszy jest ten, kto widzi sytuację, kto myśli o ludziach, kto ma odwagę białej flagi i negocjować.
Papież woli więc wmawiać sobie nieprawdę, bo tak jest łatwiej i ma wielki szacunek dla narodu rosyjskiego, a Ukraińcom radzi wytwieszenie białej flagi i negocjacje. Po raz pierwszy Franciszek przyznał, że to rosja jest w tej wojnie agresorem w wywiadzie dla America, pisma jezuitów, wydawanego w USA. Na pytanie dlaczego nigdy nie wymiania nazwiska putina, jako sprawcy napaści, wyjasnia, że nie jest to konieczne, bo dobrze wiadomo, kogo potępia. Nie jest potrzebne imię i nazwisko. I znowu, trudno oprzeć się wrażeniu, że stwierdzenia te, choć już zdecydowanie bardziej klarownie precyzujące kto jest ofiarą, a kto agresorem, wypowiedziane zostały pod ogromną presją i krytyką międzynarodowej opinii publicznej.
Tymczasem, jeszcze do niedawna, naród rosyjski popierał politykę swojego prezydenta, zbrodniarza wojennego Władimira Putina, w ponad 80 procentach (wg niezależnego ośrodka badań opinii publicznej Centrum Analiz Jurija Lewady). Poparcie to spadło na chwilę o 6 procent dopiero w momencie ogłoszenia mobilizacji, czyli powszechnej łapanki i wysyłania na front kompletnie nieprzygotowanych i niewyszkolonych rosyjskich mężczyzn. Nie jest to jednak oznaka braku akceptacji narodu rosyjskiego do kontynuowania zbrodniczych działań Putina, a jedynie strach przed śmiercią swoją i najbliższych. Poborowi giną średnio po kilkunastu dniach od przybycia na front. Według sondażu z końca sierpnia 2022 roku (również Centrum Lewady) 76 procent rosjan popiera działania armii. Co jeszcze bardziej przerażające, wśród osób starszych, akceptacja mordów i niszczenia infrastruktury w kraju sąsiadującym, sięgała 85 procent. Dla zachowania rzetelności wspomnieć należy, że Ukrainy nie napadły nieskoordynowane oddziały najemników, a regularna i opłacana z budżetu moskwy armia rosyjska. W marcowych wyborach putin po raz kolejny wybrany został na kolejną, prezydencką kadencję, osiągając wynik poparcia bliski 90 procentom.
Franciszek nie jest ani pierwszy, ani jedyny
Długotrwałe już stanowisko papieża Franciszka wobec ataku rosji na Ukrainę może wydawać się kuriozalne, ale takim nie jest, jeśli uświadomimy sobie jakie stanowisko w obliczu konfliktu zbrojnego przyjmowali jego poprzednicy z poprzedniego stulecia. Wojna, jako rozwiązanie ostateczne sporu, jest przyjmowane przez Kościół Katolicki od czasów Cesarstwa Rzymskiego. Jednak pojęcie wojny sprawiedliwej, którego prekursorem był św. Augustyn z Hippony, nie może obejmować pobudek, jakimi bez wątpienia podyktowane jest postępowanie Putina, a za nim całego narodu rosyjskiego. Atak na Ukrainę jest całkowitym przeciwieństwem wojny sprawiedliwej, bo dotyczy wojny zaborczej i agresywnej.
Wojny sprawiedliwej nie przywoływali jednak następcy św. Piotra w XX wieku. Wybrany na konklawe w 1939 roku Pius XII zrewidował to pojęcie, wprowadzając do niej nakaz zapobiegania konfliktom zbrojnym, uważając wojnę za zakłócenie moralnego porządku świata i odejście od Boga. Pius XII stał na stanowisku, że każda wojna jest zbrodniczym aktem, jeśli nie usprawiedliwia jej absolutna konieczność własnej obrony, której nie można zapewnić w sposób pokojowy. Już w maju 1939 roku Pius XII proponował co prawda rozmowy pokojowe z udziałem Niemiec i Polski. Proponował je jednak mimo tego, że jedynym agresorem w tamtym czasie były Niemcy. Najpierw politycznym, a następnie również militarnym. Poproszony w sierpniu 1939 roku przez ambasadora Francji przy Stolicy Apostolskiej o gest publiczny w stronę polskich katolików odpowiedział, że wykonując taki naraziłby na represje 40 milionów katolików III Rzeszy. Być może myślał podobnie, jak dziś Franciszek. Atak Niemiec na Polskę i sześć lat wyniszczającej Europę wojny mogło nie być w oczach Piusa XII wojną narodu niemieckiego, a jedynie jakiejś grupy nazistów.
Pius XII, podobnie jak dziś Franciszek, wzywał do pokoju i rozmów, nigdy jednak nie wezwał napastników do zaprzestania aktów agresji. Nigdy również agresji Niemiec na Polskę nie potępił, mając na uwadze bardziej myśl o tym, żeby do wojny po stronie osi zła nie przystąpiły Włochy, niż cierpienie polskich dzieci. Jak wiemy z historii były to nadzieje płonne.
Następcy Piusa XII mieli ułatwione zadanie, bowiem, pomimo napiętej sytuacji międzynarodowej, żaden z nich, w trakcie swojego pontyfikatu, nie mierzył się z wojną równą tej toczonej w latach 1939-1945. A przede wszystkim, żaden nie mierzył się z wojną toczoną głównie przez katolików. Bo kiedy umierają ateistyczni Wietnamczycy, czy islamscy Afgańczycy, nikogo to nie obchodzi. A więc działania Jana XXIII i Pawła VI skupiały się na apelach o pokój na świecie i ograniczaniu teorii wojny sprawiedliwej. Z wojną, już na początku swojego pontyfikatu, mierzył się z kolei Jan Paweł II (Falklandy, później interwencje w Iraku). I również, śladem swoich poprzedników, wybrał, nawet częściowo skuteczne, ale jednak tylko apele o pokój, bez wskazywania i potępienia agresora.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że w swoich działaniach w obliczu wojny, najważniejsi, według Kościoła Katolickiego, przedstawiciele Boga na Ziemi, wybierali raczej rozwiązania polityczne, niż podążanie za prawdą. W minionym wieku, ani też obecnie, żaden z papieży nie użył sformułowania wojna sprawiedliwa. Stolica Apostolska zachęca co prawda do negocjacji pokojowych, nierzadkie są również watykańskie misje pokojowe, ale wspólnym mianownikiem zawsze jest milczenie na temat agresora. Mamy co prawda pochylanie się nad niewinnymi ofiarami wojny i modlitwę o ich dusze, ale wspólnym mianownikiem zawsze jest milczenie na temat sprawców tych dramatów. A wszystko w imię chęci uniknięcia oskarżenia o stanie po jednej ze stron konfliktu.
Ot, polityka. Jej przedłużeniem jedynie jest przecież wojna.
* od pewnego czasu pisząc o rosji i rosjanach, władimirze putinie czy podmiotach pochodzących z tego kraju używamy, niezgodnie z zasadami języka polskiego, małych liter. To nie błąd, ale celowe działanie. W chwili obecnej, z perspektywy portalu technologicznego, tylko tyle jesteśmy w stanie zrobić. Dla nas rosja, władimir putin i wszyscy popierający go rosjanie są mali, jak stosowane przez nas litery.
Zobacz więcej