Siedziałem w sali Kina Elektronik czekając na którąś z kolejnych, sobotnich prelekcji na tegorocznym Pixel Heaven. Druga połowa naszej delegacji na festiwalu, Piotr, poszedł w tym czasie się rozejrzeć. Po kilkudziesięciu minutach wrócił ze szczątkową historią człowieka, który skonstruował pierwszy w Polsce joystick. Szybki rzut oka na niedzielny program Pixela pozwolił nam ustalić, że możemy się z nią bardziej zapoznać kolejnego dnia. W ten sposób, słowami syna, poznałem Andrzeja Krawczyńskiego seniora, którego talent równał się z tymi Karpińskiego i Wozniaka, a na którego koncie jest również nieco więcej, niż tylko konstrukcja pierwszego joysticka. Niestety, karty historii wiedzą o Nim niewiele i żyje On dziś głównie we wspomnieniach swojej rodziny. To niedzielne spotkanie wzbudziło we mnie swoiste poczucie misji, aby imię nieznanego konstruktora, choć w minimalnym stopniu, przywrócić do należnego mu kawałka historii elektronicznej rozrywki. Efektem tych starań jest poniższy tekst.
Poniższy tekst pierwotnie opublikowany został 22 października 2021 roku. Przypominamy go w kolejną rocznicę powstania pierwszego polskiego joysticka.
Wczesne lata
Andrzej Krawczyński senior urodził się w 1946 roku. Jako syn uznanego na terenach sięgających Trójmiasta budowlańca miał nakreśloną przez ojca przyszłość. Naukę na poziomie szkoły średniej miał rozpocząć w Technikum Przemysłu Torfowego w Elblągu. Ale młody Andrzej miał inny, zapisany w gwiazdach i płynący we krwi, talent. Od najmłodszych lat interesowały go elektronika i elektrotechnika. Bez zbędnych ogródek oświadczył więc, że nie będzie kontynuował nauki w wybranym dla niego przez rodzica zawodzie, a jako swoisty argumentum ad baculum zastosował metodę po prostu nie pojawiania się w nowej szkole. Ojciec postawiony przed takim faktem daje mu ostatecznie wolną wolę w zakresie wyboru swojej życiowej ścieżki.
Podążanie własną ścieżką jest dobre, ale lepsze jest podążanie nią z przewodnikiem. Andrzej Krawczyński ma to szczęście, że już jako nastolatek na swojej drodze spotyka mentora – krótkofalowca i elektrotechnika – który dostrzegając w nim pasję i wiedzę ukierunkowuje jego rozwój na kolejne lata. Już dwa lata przed uzyskaniem pełnoletności Andrzej Krawczyński zostaje radiomechanikiem w Zakładzie Usług Radiotechnicznych i Telewizyjnych Oddział w Gdańsku, Kierownictwo Powiatowe Elbląg (w skrócie ZURiT). Nieco później upomina się o niego Ojczyzna. Obowiązkową służbę wojskową odbywa w Marynarce Wojennej w Gdyni, gdzie ponownie sprzyja mu szczęście i może tam pogłębiać swoją wiedzę i umiejętności elektronika. Po odbyciu zasadnicznej służby wojskowej wraca do pracy w ZURIT-cie, ale niedługo później obejmuje samodzielne kierownictwo siostrzanej placówki w Dzierzgoniu. W tym mieście po raz pierwszy swoje umiejętności wykorzystuje w służbie elektronicznej rozrywce naprawiając w lokalnej restauracji szafę grającą Fonica Tonsilu.
Serwis Unitra Klub podaje, że automat muzyczny Am-122 (niestety nie wiemy z jaką wersją automatu miał do czynienia pan Andrzej Krawczyński, być może z poprzednią AM-120M) posiada mechaniczny układ zmiany płyt oraz lampowy, monofoniczny wzmacniacz. Automat ważył 120 kg.
Najintensywniejszy, zawodowy okres swojego życia Andrzej Krawczyński rozpoczyna jednak w wieku 30 lat, w dziale łączności Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnych w Elblągu, gdzie stanowisko szefa obejmuje jego wspomniany mentor i przyjaciel.
Złote lata
Często mówi się, że największym szczęściem w życiu jest możność robienia tego co się kocha i jeszcze otrzymywanie za to wynagrodzenia. Wydaje się, że życie zawodowe Andrzeja Krawczyńskiego w Komendzie Wojewódzkiej Straży Pożarnych w Elblągu spełnia tę definicję. Jako radiomechanik odpowiedzialny był za naprawę i montaż stacji nadawczo-odbiorczych na terenie zachodniej cześci ówczesnego województwa elbląskiego. Służbowy sprzęt mógł jednak wykorzystywać również po godzinach do realizacji swojej pasji. Przez całą dekadę lat 70. Andrzej Karwczyński skonstruował iluminofonię (1974), akustyczny wzmacniacz z instalacją nagłośnieniową dla jednego z miejscowych kościołów (1976), instalację alarmową samochodu (1977) – nie trzeba chyba wspominać, że w latach 70. była to absolutna nowość – wzmacniacz głośnomówiący do analogowego aparatu telefonicznego (1977), czy instalację alarmową na potrzeby notorycznie okradanej fermy lisów. Zespół muzyczny potrzebuje symulatora perkusji? Zrobione. Andrzej Krawczyński junior wskazuje jednak, że jedną z najbardziej wizjonerskich konstrukcji ojca był, ukończony przed Świętami Bożego Narodzenia 1978 roku, pierwszy kwarcowy zegar cyfrowy z budzikiem. Jego konstrukcja zajęła trzy miesiące, oparty był o sześć lamp cyfrowych typu nixie, wyświetlających godzinę, minuty i sekundy oraz wskazujący dni tygodnia. Jeszcze na kilka lat przed tym, jak o podobnych rozwiązaniach wspomina branżowa literatura (konstruktor prenumerował wiele branżowych czasopism od roku 1966), Andrzej Krawczyński w swojej konstrukcji zegara stosuje pomysł zainstalowania dodatkowego zasilania w postaci dwóch wymiennych akumulatorów Radmor.
Na początku ósmej dekady XX wieku zegary Krawczyńskiego przybierają różną formę, od wersji maxi, która wciąż jest w rodzinnych zbiorach i działa, przez wersje midi oraz mini, aż po te, które miały być doposażeniem samochodów osobowych. Krawczyński senior swoje pomysły realizuje całkowicie samowystarczalnie. Samodzielnie projektuje i wykonuje płytki, projektuje i wykonuje obudowy, które następnie, również samodzielnie, lakieruje.
Konsola
Jest rok 1980, kiedy nasz, już nie anonimowy konstruktor, zabiera się za budowę pierwszej konsoli do gier, a właściwie, jak wtedy to nazywano, gry telewizyjnej. Podobny sprzęt po raz pierwszy w życiu widział na odbywających się jesienią 1977 roku Międzynarodowych Targach Poznańskich. Prawdopodobnie była to również jedna z pierwszych prezentacji tego typu sprzętu w Polsce. Trzeba kuć żelazo, póki gorące, mógł wtedy pomyśleć Andrzej Krawczyński senior, bo z opowiadań syna wiemy dziś, że było to jedno z jego ulubionych powiedzonek.
Historia wskazuje, że pierwszą polską konsolą najprawdopodobniej była TELE-SET GTV 881 z roku 1977. Urządzenie wyposażono w 22-pinowy slot na kartridże i zasilane było 7,5-woltowym zasilaczem. Powstało ok. 1360 egzemplarzy tej konsoli. Był to oczywiście klon gry Pong (1972), który to z kolei czerpał inspirację z gier dostępnych na pierwszą komercyjnie wydaną konsolę na świecie, Magnavox Odyssey z 1972 roku. Magnavox uzyskał później, w efekcie sporu prawnego, od Atari 1,5 miliona dolarów opłaty licencyjnej oraz dostęp do swoich technologii w przedziale czasowym od czerwca 1976 do czerwca 1977 roku. W Polsce Mera-Elzab od roku 1983 produkuje, również opartą o Ponga, konsolkę TVG-10.
Swoją pierwszą konstrukcję konsoli opiera o układ AY-3-8500. 40 lat temu z dostępnością części nie było najłatwiej. Krawczyński senior ma już jednak, dzięki prowadzonej działalności naprawy radioodbiorników i telewizorów, dość pokaźną siatkę kontaktów, która przydaje się w takich właśnie momentach. Do dziś pamiętam ten scalak wbity w styropian i dumnie prezentowany przez Tatę, wspomina syn, Andrzej junior. Za przysługi senior zazwyczaj odwdzięczał się barterem w postaci wędzonego węgorza lub schabu. Na bazie AY-3-8500 powstają dwie konsole z sześcioma grami na pokładzie. Manipulatory do nich stanowiły przerobione przez konstruktora radiowe nadajniki głosu. Pozbywając się z nich mikrofonu i zastępując go potencjometrem gracz mógł sterować w pionie widoczną na ekranie rakietą. Zastosowanie spiralnego kabla i oryginalnej wtyczki wpiętej do obudowy pozwalało na wygodną grę w pozycji siedzącej, w oddaleniu od odbiornika telewizyjnego, co nie było w tamtym czasie jeszcze tak oczywiste. Andrzej Krawczyński senior interesował się również wdrożeniem do swojej konstrukcji pistoletu świetlnego, który umożliwiałby strzelanie do kineskopu w trakcie gry w tzw. kaczki, czy też, jak to wtedy nazywano, polowanie na gołębia – również bardzo popularną w tamtym czasie grę na tego typu konsole. Inspirację odnalazł, a jakże, w branżowym czasopismie. Tym razem czechosłowackim.
Bohater naszego artykułu swoje pierwsze konstrukcje sprzedaje. Trzecią opiera już na układzie AY-3-8600, który gwarantował o dwie gry więcej w zestawie i udział w zabawie jednego lub dwóch graczy, przy czym jeden gracz mógł wykorzystywać w grze nawet dwie rakiety. Na tym etapie dochodzi również do usprawnień w sterowaniu. Konstruktor uznaje, że sterowanie potencjometrami nie jest zbyt wygodne i podejmuje próbę budowy mechanizmu manipulatora, czegoś, co w późniejszych latach znane będzie nam jako joystick. Pracę dwóch potencjometrów zastąpił jedną manetką. Na tym etapie wyniknął również problem poruszania się w narożnikach ekranu. W ciągu kilku tygodni jednak, dzięki potędze umysłu, i ten problem udało się rozwiązać. Pierwszy polski joystick, jak nazywa go Andrzej Krawczyński junior, datowany jest na 28 października 1984 roku. Pierwszy masowo produkowany joystick w Polsce powstaje dopiero rok później. Syn konstruktora dokładnie pamięta tę datę, bowiem na swoje 11. urodziny dostaje w prezencie od Ojca właśnie taki, kompletny zestaw.
Nie wiadomo czy do dziś przetrwał którykolwiek z trzech modeli konsol konstrukcji elbląskiego geniusza – tak, nie waham się użyć tak wielkiego słowa. Rodzina ma nadzieję, że tak i że uda się je być może odzyskać. Pochłonięty swoją pasją Andrzej Krawczyński senior tworzył swoje konstrukcje przede wszystkim z myślą o rodzinie, czy najbliższych znajomych. Kiedy się już nacieszyli posiadanym sprzętem zaczynał pracę nad nowym, bardziej rozbudowanym, bardziej nowoczesnym. Za pieniądze uzyskane ze sprzedaży ostatniej z konsol młody Andrzej junior około 1987 roku zostaje posiadaczem Atari 65XE, które jest w jego zbiorach, całkowicie sprawne, do dziś.
Zobacz także: Jak Atari znalazło się w polskich Pewexach
Konstruktor nieznany
Przez całą opowieść o Andrzeju Krawczyńskim seniorze w mojej głowie kotłowały się myśli i pytania. Dlaczego nigdy o nim nie słyszeliśmy? Dlaczego, mając tak wielki talent, nie wyszedł ze swoimi produktami i pomysłami szerzej? Dlaczego nie patentował swoich wynalazków? Odpowiedzią na niektóre pytania jest konstrukcja charakteru uzdolnionego elektronika, ale nie bez znaczenia pozostają również czasy w których tworzył. Koniec lat 70. i lata 80. w PRL-u nie były czasami mocno sprzyjającymi biznesowi. Andrzeja Krawczyńskiego seniora cieszyło to, czym się zajmował, i nie miał – tak po prostu – aspiracji, aby wychodzić z tym w świat.
Wszystko co Tata budował powstawało z myślą o naszej rodzinie, a dopiero później na potrzeby dalszych krewnych, przyjaciół i znajomych. Nigdy nie zadałem Tacie pytania dlaczego nie przekształcił manufaktury w zakład produkcyjny. Może brakowało jakiegoś menedżera, który zauważyłby potencjał w tym, co robi, a może po prostu tak musiało być. Tata w roku 1986 od Urzędu Gminy w Elblągu otrzymał działkę pod budowę domu jednorodzinnego i na tym się skupił. Mimo swojego geniuszu był bardzo skromnym człowiekiem i po prostu nie szukał poklasku, wspomina Andrzej Krawczyński junior.
Syn
W wieku około 11 lat, mniej więcej w tym samym czasie w którym na swoje urodziny dostaje od Taty konsolę, Andrzej Krawczyński junior odwiedza powstające w tamtym czasie w Elblągu salony gier i również, w pewien sposób, definiuje go to na kolejne lata. Dziś jest nawet w stanie wymienić ich dokładne adresy. Pytany o to, czy również przejawia talenty konstruktorskie odpowiada o skonstruowanej przez siebie w pierwszej dekadzie nowego wieku szafie grającej, planując nawet ich produkcję przemysłową, ale szybko okazało się, że ten rynek to droga donikąd.
Swoje dorosłe życie związał z biznesem, w czym był bardzo wspierany przez Ojca. Pierwszą firmę zakłada jeszcze na studiach. Zajmowała się ona ogólnie pojętą branżą budowlaną – to odziedziczył chyba po dziadku – a następnie, zarobione w ten sposób środki inwestuje w roku 1996 w lokal na jednym z nowopowstałych elbąskich osiedli. Zbieg pewnych okoliczności sprawia, że postanawia urządzić tam salon gier. Na czternaście godzin funkcjonowania dziennego salonu niemal przez cały czas ma on pełne obłożenie. Z tamtych czasów pamięta, że szczególną popularnością cieszyły się maszyny ze Street Fighterem, Tekkenem, Mortal Kombat 2 czy Punisherem. Biznes idzie na tyle dobrze, że trzy lata później powstaje jego drugi salon, a od roku 2000 zaczyna, jak sam podkreśla, dokonywać coraz śmielszych inwestycji w różne rodzaje maszyn rozrywkowych. Jednym tchem wymienia te najbardziej popularne w tamtym czasie, jak 18 Wheeler: American Pro Trucker, Daytona USA 2 Twin Deluxe, czy Sega Rally Twin Deluxe. Kiedy i salony gier zaczęły powoli odchodzić do lamusa w miejsce jednego z nich postanowił stworzyć muzeum maszyn arcade. W elbląskim Muzeum Arcade Classic do dyspozycji zwiedzających jest 20 maszyn, wśród nich Dr. Dude, jedyny automat typu pinball. Białym krukiem jego kolekcji jest Out Run z roku 1986, a najstarszym eksponatem Galaga z roku 1982.
Serię gier Out Run zapoczątkowała ta z roku 1986. Wydano ją, oprócz maszyn arcade, na wiele innych platform: Amigę, Atari ST, Amstrada CPC, Mega Drive, Master System, Game Gear, MSX, Commodore 64, ZX Spectrum, Segę Saturn, Nintendo 3DS, a także Nintendo Switch. Powstało również wiele kontynuacji tej gry, w tym Turbo Out Run z 1989 roku, Out Runners z 1992 roku i Out Run 2 z 2003 roku. Out Run jest uznawany przez Retro Gamer, Next Generation, Stuff i Time'a za jedną z najlepszych gier w historii.
Krawczyński senior po przejściu na emeryturę w 1993 roku, aż do października roku 2015 czynnie udzielał się w przedsięwzięciach syna i nadzorował prowadzony w jego firmie serwis urządzeń rozrywkowych. Junior wspomina, że ilekroć wśród pracowników jego serwisu pojawiał się problem z którym nikt nie był w stanie sobie poradzić to o radę proszono Tatę. Tata był w stanie poradzić sobie z każdym problemem. Dzwonili do niego nawet znajomi serwisanci, którzy radzili się, kiedy nie mogli rozwiązać jakiegoś problemu ze sprzętem klienta, wspomina.
Andrzej Krawczyński senior zmarł w wieku 70 lat w marcu 2016 roku. W jednej z ostatnich rozmów z rodziną miał stwierdzić, że odchodzi w pełni spełniony, tak w życiu zawodowym, jak i prywatnym. W 75. rocznicę jego urodzin Arcade Classic Muzeum Elbląg zyskało imię Andrzeja Krawczyńskiego seniora.
Andrzej Krawczyński junior swojemu synowi nadał imię Andrzej. Andrzej III również podziela pasję do gier wideo.
Tekst powstał po rozmowach i wymianie korespondencji z Andrzejem Krawczyńskim juniorem. Nie sposób jednak nie wymienić, jako cennego źródła informacji i inspiracji, artykułów Łukasza Dziatkiewicza z numerów 7 i 8/ 2021 czasopisma PSX Extreme.
Zobacz więcej