Komisja Europejska chce, żeby wszyscy producenci sprzedający smartfony oraz inne urządzenia mobilne stosowali ten sam typ złacza do ładowania – USB typu C.

Nowy (stary) pomysł Komisji Europejskiej ma sprawić, że zmniejszy się ilość śmieci elektronicznych. Pomysł polega na zmuszeniu wszystkich producentów sprzedających swoje urządzenia na terenie Unii Europejskiej do stosowania jednego standardu złącza ładowania – USB typu C.

Pierwszy głos sprzeciwu przyszedł, nie inaczej, ze strony Apple, które nigdy nie podążało za standardami rynku wymyślając i stosując w swoich urządzeniach każdorazowo inne złącza. Apple w przypadku propozycji Komisji Europejskiej mówi, że zatrzyma to innowacje i spowoduje w efekcie szkodę dla użytkowników. Apple przy okazji przypomniało o swoich zapewnieniach z zeszłego roku, że do roku 2030 firma chce osiągnąć neutralność klimatyczną.

Proponowane przez Unię rozwiązania miałyby dotknąć rynku smartfonów, tabletów, kamer, słuchawek, bezprzewodowych głośników oraz przenośnych konsol do gier. Co więcej, propozycja zmian ma ustandaryzować także szybkość ładowania urządzeń. Spod regulacji mają byc jedynie wyjete słuchawki douszne oraz zegarki i opaski fitness, które, ze względu na swoje rozmiary, nie mają technicznej możliwości posiadania złącza UZB-C.

Rezolucję dotyczącą jednego standardu ładowania urządzeń przenośnych na terenie UE przegłosowano już w lutym ubiegłego roku. Unia stara się przepchnąć tego typu przepisy już od ok. dekady.


{loadmoduleid 1169}


Tymczasem elektrośmieci są gigantycznym problemem świata

Raport E-Global z 2020 roku wskazuje, że w ciagu ostatnich pięciu lat wzrost produkcji elektro-śmieci na świecie wyniósł 21 procent. W samym 2019 roku każdy mieszkaniec Ziemi wyprodukował statystycznie 7,3 kilograma odpadów elektronicznych, co daje łącznie 53,6 milionów ton elektronicznych śmieci zeskładowanych w przeróżnych miejscach w samych tylko 12 miesiącach 2019 roku. Jednocześnie raport GESP wskazywał, że jedynie 17,4 procenta z tych odpadów zostało odpowiednio udokumentowanych i przetworzonych powtórnie, czy de facto zeskładowanych w sposób całkowicie legalny. Co to oznacza? Oznacza to, że zmarnowaliśmy jako ludzkość około 57 miliardów dolarów. Tyle bowiem, orientacyjnie, wynosi wartość metali szlachetnych, które wykorzystywane są do budowy elektroniki, a które można by z tych odpadów odzyskać.

Największe pokłady śmieci elektronicznych, jak nietrudno zgadnąć, pochodzą z Azji. Niekwestionowany lider w tym niechlubnym rankingu wytworzył aż 24,9 milionów ton odpadów. Drudzy są mieszkańcy obu Ameryk z dorobkiem ponad 13 milionów ton. Jako Europejczycy zajmujemy nijnizszy stopień podium. W 2019 roku zdołaliśmy wytworzyć 12 milionów ton elektronicznych śmieci. Daleko za nami znajduje się Afryka z wynikiem niespełna 3 milionów ton (2,9) oraz Oceania – 0,7 miliona ton e-śmieci.

Jednocześnie Europa jest liderem, jeśli chodzi o ranking zbiórki i powtórnego przetworzenia tego typu odpadów – choc wciąż liczby te mogły by być większe. Na Starym Kontynencie wkaźnik ten wynosi  42,5 procenta. To jednak sporo w porównaniu z innymi – w Azji to jedynie 11,7 procenta, w obu Amerykach 9,4, w Oceanii 8,8, a w Afryce statystyki te nie sięgają nawet 1 procenta. Oczywiście pamiętać należy, że statystyki te dotyczą jedynie tych 9,3 miliona ton (17,4 procenta) odpadów, których składowanie i przetworzenie zostało prawidłowo i zgodnie z prawem udokumentowane.